Eseje KLT, zamieszczone w tygodniku konserwatywnym "W Sieci"
Zapach Kobiety ·
Kobieta . Temat wieczny i uniwersalny. Kobieta malowana, sławiona i opisywana przez wieki. Na przykład ta: – ”Dziewczyna w turbanie” Vermeera – cała w złotym ugrze -tylko z błękitno – jasną przepaską na głowie. Albo inna – Beatrix Cenci – Guido Reni. Kobiece akty. Mogilianiego,Rubensa, Starowiejskiego .Twarze kobiet pełne delikatności. Rozchylone wargi i oczy – oczy które zaglądają nam w serca. Przeszywają umysł. Działają na nasze zmysły jak kokaina. Ufne,prawie dziecinne,pełne nieopisanego wyrazu – oczy. „Pokutująca Magdalena” Cezanne’ . „Tancerki „ Degas. „”Trzy gracje” Rafaela. „Berthe Marisot „ Maneta. I wreszcie „ Gioconda „ Leonardo da Vinci ze swoim szelmowskim uśmiechem. Jest w nim wszystko .Prowokacja, tajemnica, zaproszenie do flirtu. Każda z nich – każda z kobiet, w kapeluszu z wstążką, czy z kwiatem we włosach,albo o pięknych,krągłych pośladkach – to studia niesamowitych,zmysłowych istot i zarazem największa inspiracja dla malarzy. Lecz nie tylko dla Nich. Gdyby nie kobieta,nie byłoby takich powieści jak:” Komu bije dzwon” Hemingway’a , „Trzej towarzysze” Remarque’a , „Co się zdarzyło w Madison County „ Whallera. Ani niezliczonych tomików miłosnych wierszy Cohena, Kofty,Jesienina. Scenariuszy filmowych i piosenek. Tych ostatnich powstało dziesiątki tysięcy . Jedne namawiają nas do przytulania. Inne zapraszają do tańca. Ale te najpiękniejsze,bo najbardziej liryczne – opowiadają o miłości,która zamienia się w popiół. Bo kobieta jest wieczna,a miłość trwa kilka chwil. Czasem tydzień – najwyżej rok. Bo miłość to namiętność. Miłość jest ogniem. Płomień miłości – jeśli go nie pielęgnujesz – wygasa z nastaniem brzasku. Ilekroć słucham starych ballad i największych przebojów z lat 60 – tych – zawsze zastanawiam się,kim były kobiety, które stanowiły inspirację dla ich twórców ? „ It’s over” Roy Orbisona. „Runaway „ Dela Shannona. „Maria” w kapitalnej interpretacji P.J,Proby’ego . Bez kobiet – autorzy i poeci, kompozytorzy i malarze, byliby całkiem bezradni. Kobieta jest natchnieniem. Kobieta to liryzm,czułość,subtelność. Kobieta ze swą biologią,zmysłową naturą i wciąż do końca nieodgadnioną duszą – od wieków jest żródłem pożądania a przede największym tematem w Sztuce – tematem,który wciąż jest wyzwaniem dla kolejnych pokoleń artystów .Artysta musi klęknąć przed swą muzą. Musi się ukorzyć. Musi się jej oddać. Fizycznie i umysłowo. Dopiero gdy się zakocha – może stworzyć prawdziwe dzieło. Co tkwi w Kobiecie,że niemal każda – powabna i zamożna arystokratka niczym nie wyróżniająca się , całkiem przeciętna praczka albo wręcz szkaradna ,zniszczona ale młodziutka ulicznica, a nawet ta – w podeszłym wieku,obwieszona klejnotami królowa– potrafi przykuć uwagę ? – Oto być może największa zagadka. Tak,kobieta jest zawsze zjawiskowa .Jest brylantem w koronie. A moja kobieta. Ta wybrana po latach poszukiwań. Którą „wykopałem spod ziemi”. Pisałem o niej nie raz nie dwa w swoich opowiadaniach. W „Ciężarówce:”, „ Ostatnim dniu roku”, w „Gzach”. „ Wreszcie pokazała się. Tego dnia była ubrana tak jak lubił. Miała na sobie granatowy, idealnie dopasowany do sylwetki kostium, białą bluzkę z długim kołnierzykiem;na nogach nosiła czarne szpilki z zaokrąglonymi noskami. Bosko wyglądasz, dziecinko – pomyślał. Przypominasz rakietę balistyczną Tomahawk albo Cruise. Jesteś najpiękniejszą i najbardziej niebezpieczną istotą na ziemi. Może dlatego co drugi facet w tym mieście ma na ciebie ochotę. Niech żebrzą psy. Niech błagają o jedno twoje spojrzenie,cwaniaczki. Ja nie muszę. Płynęła w powietrzu. W jej sposobie bycia, poruszania się było wszystko albo prawie wszystko czego dotąd szukał w kobiecie. Piękno i gracja. Zwinność i seks. Młodość i doświadczenie. Metafizyka i tajemnica. Delikatność i doza kokieterii. Szczypta perwersji i diabeł raczy wiedzieć co jeszcze…” . W „Heartbreak Hotel” kontynuowałem jej opis. : „ Była średniego wzrostu. Miała filigranową sylwetkę, niesłychanie proporcjonalną,smukłe nogi o delikatnych kostkach, drobne ręce i stopy. Gdy przechadzała się – widział to z daleka – stawiała je,podobnie jak to czynią tancerki. Lekko odchylając na zewnątrz. Sposób, w jaki się poruszała,rozczulał go. Choć była kobietą dojrzałą, zapewne wciąż tkwiło w niej duże dziecko – coś z małej zalotnicy. Nosiła czarne wełniane pończochy – identyczne jak tancerki ze szkoły baletowej, które musiały dbać podczas ćwiczeń o odpowiednią temperaturę mięśni, oraz ciemne, skórzane buty, zawiązane tuż nad kostką. Wyglądała na istotę kruchą – kruchą fizycznie i niezwykle wrażliwą. To wrażenie potęgował pełen melancholii wyraz twarzy, jakby była zagubiona, oderwana od rzeczywistości. Sylwetkę miała wyjątkowo delikatną, narysowaną jakby piórkiem najcieńszą z kresek albo namalowaną niebieską akwarelą z dodatkiem fioletu i odrobiny czerni. Miała prosty,maleńki nos,z lekko zaznaczonymi nozdrzami,które zdradzały,że była istotą zmysłową, pragnącą przeżywać miłość do końca,spalając się do cna. Wysokie czoło znamionowało mocny charakter, szalone ambicje, niejeden ukryty talent. „ Minęło 20 lat. Ciągle jest obok. Wierna,czuła,ambitna,pracowita,oddana i co najważniejsze – nigdy się nie poddaje. W tym przypomina żołnierza z oddziałów „marines”. Ale wiek i biologia wreszcie robi swoje. Co się z nią stanie,gdy przyjdzie klimakterium? Moja pani – moja mademoiselle,moja la donna – w mojej wyobrażni – klęczy na podłodze i szuka nerwowo sztucznej szczęki,która wypadła jej nieopatrznie podczas kolacji. Na nocnym stoliku leży peruka. W rogu pokoju,w kącie stoi kula,bo niedawno przeszła operację wszczepienia endoprotezy. A w kubeczku przy kuchni czekają leki – cała kolekcja kolorowych pastylek hormonalnych. Także na serce,które czasami pobolewa,bo zgryzot w życiu nie ubywa. Co się z nią stanie ? Pewnie będzie jak w pewnym amerykańskim filmie. Para emerytów idzie na spacer. Ona: – „Podnoś wyżej stopy,pamiętaj kazał ci lekarz…podnoś stopy i zginaj kolana!… „- On: – „ Przecież podnoszę,podnoszę do cholery…!” Ostatnia scena filmu. Stara kobieta nagle przytula się do męża. Twarz przy twarzy. Policzek przy policzku. Cheek to cheek. Współczesne kobiety coraz bardziej przypominają mężczyzn, a mężczyżni niewieścieją. Kobietom brakuje już tylko kałasznikowa i maski gazowej. Trochę się pogubiły w dążeniu do dogonienia mężczyzn. Moja pani się z tego śmieje. Choć pracuje na dwóch etatach,czasami wyciąga stolnicę i wałkuje ciasto na kopytka. Potrafi pogodzić wiele. Chwała jej za to ! I dlatego ją kocham tyle lat.
Komentarze
Zobacz też: Rozmowa Tęsknota za geniuszem