Listy od moich fanów
Od Michała ·
Mr. Nostalgia!
Kiedyś ośmieliłem się napisać do Pana list. Uznał go Pan listem roku. Dostałem za to nagrodę – książkę z Pana pięknymi gawędami o miłości. Ośmielony, pisałem czasem kilka słów. Potem odeszła Mama i na wiele zbrakło sił… W jednym z maili (a chciałoby się napisać – listów – lecz te czasy, ech…) napisał mi Pan że moja Mama jeszcze walczy, a Pan już nie ma.
W jednym nazwał mnie przyjacielem i bratnią duszą…
Powyższe napisałem, by mieć handicap na kolejne wyznania po tak długim okresie milczenia. I… U mnie brzmi “Kolęda rozterek”. Mój Tata płacze, gdy słyszy w niej Cuga…
Jakimś przypadkiem odnalazłem zdjęcie Anioła, który kiedyś podarował mi Pana płytę. Z Kanady. Moja Miłość… Serce mi drży. Jak tak pisać o kobiecie, kiedy ma się wspaniałą żonę i syna? Których się kocha? Którzy kochają? Im nie powiem, nie wolno, zaboli… Panu chcę napisać, bo może to jednak nie wstyd? Nazwał mnie kiedyś Pan wrażliwcem.
Szczególny czas przed nami. Choć nie pisałem, to z niecierpliwością czekałem na felietony w “W sieci” ( teraz “Sieci”) i wywiad w internetowej tv. Miło było posłuchać. Bez tanich pochlebstw.
Kiedyś trochę żalu miałem o lakoniczność w listach. Potem przyszło zrozumienie, że nie mnie jednemu wypada Panu odpisać… Panie Krzysztofie! Życzę Panu siły! Miłości i spokoju. Ma Pan moją modlitwę. Na dobre dni..
Czasem tylko przypominam sobie pejzaż sprzed lat. Pracowałem na stacji paliw. Kilkanaście lat temu. To była stacja prawdziwa: my chodziliśmy w kombinezonach, w sklepie były części do aut, nie czipsy. Nalewaliśmy paliwo i zmienialiśmy klientom koła, nie przygrzewaliśmy hot-dogów… Padał śnieg. Nalałem przy dystrybutorze klientowi do baku, pobrałem należność, szedłem do odległego o jakieś 15 m sklepu-kiosku obsługi. Był późny wieczór. Nie widziałem, zajęty rozmową z klientem, kobiety, która czekała przed zamkniętymi drzwiami sklepu-kiosku. ( Pracowaliśmy wtedy pojedynczo, przez 24 h, stąd niedorzeczność zamykania drzwi, stąd i upadek tej stacji. ) Byłem zmęczony. Kiedy podchodziłem do sklepu, miałem spuszczoną głowę. I pewnie smutne spojrzenie. I najpierw zobaczyłem buty na obcasie. Potem spodnie. A potem, na wysokości bioder, brązowy, skórzany kapelusz. A potem, oniemiały, nim zdążyłem podnieść wzrok, Jej głos… I potem już zastygło wszystko…
Mam 37 lat. Młodym starcem, jak w piosence, nadążyłem być. Dziś staram się kończyć rzecz każdą uczciwie. Kochać. Tylko w rozpamiętywaniu chwil przegrywam… A teraz u mnie śpiewa kobieta, o której mój Tata mówi, że jest siostrą Gorgonia…
Pański song o Miłości…
Wszystkiego dobrego, siły, spokoju, nostalgii i miłości!
Komentarze
Zobacz też: Od Janiny Od Marka - List XI.2018