Listy od moich fanów
Od Wojciecha ·
Dzień dobry,
Victoria ! Nareszcie wydarzyło się u mnie kilka dobrych rzeczy: – zakończyliśmy przeprowadzkę do nowego własnego mieszkania (co prawda w bloku),
– mam dostęp do Internetu, – urodził się wnuk, – posłuchaliśmy i słuchamy w aucie płyty „Nocne Martini” – bardzo fajna sprawa !
Gratuluję i jeszcze raz dziękuję.
Wydaje mi się że mamy wiele wspólnych zainteresowań muzycznych zatem powinienem trochę wspomnieć o swoich.
Wszystko zaczęło się od filmu :”It’s Trad Dad!” (Zabawa na sto dwa) Dicka Lestera. Oprócz okrzyczanej Helen Shapiro wielkie wrażenie na mnie zrobili: Gene Vincent (Spaceship to Mars), John Leyton (Lonely City), Del Shannon (You never talked about me), oraz Gene Mc Daniels (Another Tear Falls), ten przebój zresztą doskonale powtórzony nieco później przez The Walker Brothers. Jakoś miałem wzięcie na idoli z nazwą Brothers (Everlys, Righteous oraz Walkers.
Odnośnie Dela Shannona, to miałem nawet własnego singla „ Keep Searchin’” a moja kumpela dostała LP „Total Commitments” – graliśmy te płyty niemal „do przysłowiowego zdarcia”!
Film oglądałem chyba z 6 razy, to samo „The Young Ones” z Cliffem Richardem i Shadowsami.
O Jimie (P.J.P) już pisałem powiem tylko że w moim własnym rankingu najwyższe pozycje zajmują dwa pierwsze LP : ”I AM PJP”, „P.J.P” oraz późniejszy „Legend” m.in. boski kawałek „I’m coming back” oraz z M. Almondem „Child of Clay” oraz przebojowy „Yesterday Has gone..”.
Z całą sympatią do P.J’a ale bez większych emocji odbieram LP ”Phenomenon”.
Wydana przez EMI – z okazji 70 urodzin płyta pozostawia w mojej ocenie pewien niedosyt. Otóż nie wiem kto wybierał i miał wpływ na dobór piosenek, ale brakuje mi „What’s wrong with my World” – Reeda/Masona oraz z San Remo 68 „Per Questo voglio te” – a z kolei dali ze sideB (Quando Tornera.) Nareszczie jest “Dalilah”!
Może należało wydać album 2 płytowy, coś na wzór „Rough Velvet” ?
Nie mniej P.J jest w moim muzycznym sercu No 1.
Myślę że nie nudziłem Pana moim mailem.
W następnym napiszę jak przez lata dojrzewała i „szlifowała się” moja wrażliwość muzyczna – tak że w końcu na „polu muzycznej chwały” pozostali: BIG O (Roy Orbison), The Moody Blues oraz Neil Diamond.
Pozdrawiam serdecznie
WojtekJ
Komentarze
Zobacz też: December - list od W. Pozdrowienia z Calgary
DZIĘKUJĘ ZA 3 GARŚCIE WSPOMNIEŃ Z LAT 60. DLA NAS,GOŚCI PO 60-TCE…SOLIŚCI & ZESPOŁY Z VINILOWYCH PŁYT POZOSTANÀ W NASZYCH “ MŁODYCH GŁOWACH” , A PRYWATKI NA KTÓRYCH TAŃCZYLIŚMY BALLADY “ ARE YOU LONESOME TONIGHT”, CZY “ OH DONNA” , ALBO “ A TASTE OF HONEY”, “ BE MY BABY”, ALBO PRZY “IN DREAMS”- CHOĆ SĄ JUŻ TYLKO HISTORIĄ,BĘDZIEMY JESZCZE NIE RAZ OPISYWAĆ…
SPOTYKAM TAMTE DZIEWCZYNY PO LATACH W KAZIMIERZU ALBO W WARSZAWIE.UBYWA ICH I UBYWA NAS. ODCHODZÀ MUZYCY I UMIERAJĄ DAWNE GWIAZDY. NIE MA BILLY FURY’ego…DEL SHANNON’a…ROY ORBISON’a…MARY Z PETER PAUL&MARY…SOLOMONA BURKE’a i RAY CHARLES’a. PAMIĘĆ O FANTASTYCZNYCH ARTYSTACH,TO COŚ CO POZOSTAJE PO NICH WRAZ Z PŁYTAMI. GDY NASTAWIASZ IGŁĘ GRAMOFONU…I POJAWIA SIĘ PIERWSZY DŹWIĘK -WSTRZYMUJESZ ODDECH. TO JEST TO, CO SPRAWIA, ŻE CZUJESZ SIĘ MŁODSZY O KILKA LAT – A SPRAWIA TO MUZYKA…
KLT
— KRZYSZTOF · 2 czerwca 2014 00:11 · #